Wielokrotnie słyszę, że fretka nie chce jeść mięsa i kości, „nie lubi”, itp., itd., ale w świetle takich stwierdzeń i własnego, ponad 10-cio letniego doświadczenia z przyjemnością mogę podjąć polemikę na ten temat, że jest to nieprawda… ;-)

Fretka, to bardzo „specyficzne” zwierzątko, które ma przeogromną tendencję przyzwyczajania się do jednego rodzaju diety, do tego stopnia, iż nawet w niektórych mięsach nie gustuje jeśli ich nie zna od małego!… Jeżeli, od pierwszych swoich dni fretka jest prowadzona na karmie suchej, to nie chce ruszać mięsa i odwrotnie, fretki karmione mięsem nie ruszają karm przetworzonych – kluczowe są pierwsze 4 miesiące życia… Chociaż występują wyjątki, które ja nazywam „WSZYSTKOŻERCAMI”, są to fretki wymiatające z miseczek wszystko co jest mokrym pokarmem, nawet niesmaczne karmy weterynaryjne, nie ruszają tylko suchych „trocin”, nimi się po prostu bawią, rozsypując po całej klatce i mieszkaniu… ;-) 

Ale zacznijmy od samego początku, bo osoby niezaznajomione z tematem mogą o tym nie wiedzieć i w sytuacji, gdy będą chcieli lub będą zmuszeni do zmiany diety, np. chorobą fretki, to niestety mogą mieć PROBLEM, bo okaże się, że fretka nie chce w ogóle jeść, co może oznaczać jej śmierć z głodu!

Dlaczego przestawiamy fretki z suchego na mięso?

Kilka lat temu „wykluła” się moda na karmy komercyjne, suche i puszkowe, i większość opiekunów fretek bez większego zastanowienia wybrała to wygodne rozwiązanie, nie patrząc na składy tych karm i nie zastanawiając się zbytnio, co tak naprawdę dają swoim fretkom do jedzenia… Ale problemy związane z tą dietą nie pozwoliły zbyt długo na siebie czekać i pojawiły się kilka lat później, gdy drastycznie zwiększyła się zachorowalność fretek na choroby:

Napiszę wprost, jestem przeciwniczką napychania brzuszków fretek niedostosowanymi do ich potrzeb karmami przetworzonymi, nie wiadomo z czego zrobionymi i o jakich proporcjach wartości odżywczych!… Jestem i będę zwolenniczką naturalnego żywienia, czyli najbardziej zbliżonego do pokarmu jaki fretka zdobyłaby w naturze, tak jak jej protoplasta tchórz

Gdybym mogła w prosty i tani sposób wprowadzić do menu moich fretek, pisklaki, noworodki oraz dorosłe myszki czy szczurki, żaby, ropuchy i inne naturalne pokarmy, to zrobiłabym to NATYCHMIAST!!!… Niestety typowa „karmówka” jest bardzo droga i mało dostępna, ale gdy się poświęci trochę czasu na szukanie, to można znaleźć jednodniowe pisklaki, gołębie, nutrie, czy króliki z domowych gospodarstw, więc jest to wykonalne, a nawet niezbyt drogie, zwłaszcza dla osób opiekujących się jedną czy dwoma fretkami… ;-)

Każdy, kto miał do czynienia z fretkami, widzi kolosalną różnicę między tymi żywionymi mięsem i kością, a tymi karmionymi suchymi „trocinami”… Te różnice są widoczne gołym okiem, gdyż z łatwością można zauważyć, iż „suchożerne”:

  • są ewidentnie mniejsze (nawet dwukrotnie)
  • mają słabiej rozwinięty układ mięśniowy i szkieletowy, wydają się „kruchsze”
  • mają słabej jakości okrywę włosową, matową i szorstką
  • są bardziej ospałe i niemrawe, więcej śpią
  • mają słabszy układ odpornościowy i częstsze infekcje
  • dłużej dochodzą do zdrowia po urazach i chorobach
  • mają więcej problemów z dziąsłami i zębami, spowodowanymi szybko narastającym kamieniem nazębnym

Innym, aspektem jest kwestia kuwetkowa… Fretki na suchym:

  • wypróżniają się stosunkowo częściej 
  • pozostawiają bardziej intensywny zapach w kuwetach

Opisując obrazowo, mogę powiedzieć tak: dwie fretki suchożerne, pozostawiają w kuwecie więcej odchodów i zapachu niż sześć fretek karmionych surowym mięsem z kością… Ewidentny dowód na to, iż strawność i przyswajalność składników pokarmowych z karm suchych jest bardzo mizerna!… ;-(

Problem!?

Kiedy pojawia się problem?… Problem pojawia się gdy fretka ma głupią infekcję gardła lub krtani, a ból nie pozwala jej zjeść ani większych kawałów mięsa z kością, ani suchych „trocin”, które tylko bardziej podrażniają górny odcinek układu pokarmowego…

W takim przypadku najlepiej przejść przez kilka dni na surowy gerberek, który fretki uwielbiają i szybko wracają do zdrowia, gdyż łatwo jest przemycić leki w takiej zupie, a i sama zupa jest pełnowartościowa, energetyczna i pożywna…

Surowy gerberek, sprawdza się również w innych sytuacjach i chorobach:

Przy chorobach żołądka i jelit może być wymagana inna dieta, gereberek gotowany

Należy tylko pamiętać, iż oba gerberki stosujemy przez kilka dni, a później przechodzimy ponownie do diety normalnej (kawałki mięsa z kością), gdyż stosowanie ich w dłuższym okresie czasu grozi:

  • otyłością fretki
  • kamieniem nazębnym (stanami zapalnymi zębów i dziąseł)

Przypadek

Już wielokrotnie zadawano mi pytanie: „… Jak przestawić fretkę z karmy suchej lub innej przetworzonej (sklepowej/komercyjnej) na naturalne żywienie surowym mięsem i kośćmi?…”

Wcześniej nie umiałam odpowiedzieć bezpośrednio i wprost na zadane wyżej pytanie, gdyż nie miałam takiego doświadczenia… Moje fretki od pierwszego dnia w domu jedzą mięso przygotowane tylko i wyłącznie przeze mnie (nawet te, które od małego były karmione „suchymi trocinami”)… Surowe, świeże mięso z kilku gatunków zwierząt (indyk, kurczak, kaczka, królik, gęś, przepiórki, gołębie, wołowina, cielęcina, baranina, żaby, krewetki, małże, raki, nutrie), w późniejszym okresie wzbogacone kośćmi lub „zupkami”, czyli przetworzone domowym sposobem mięso do postaci mielonej i miksowanej surowej (wskazane w okresie rujek, ciąży i odchowu młodych) lub gotowanej (wskazane w okresie rekonwalescencji po chorobach związanych z układem pokarmowym – zapalenia żołądka, jelit)… W efekcie moje fretki nie wykazują jakiegokolwiek zainteresowania karmami suchymi czy mokrymi, które nie są karmą przygotowana przeze mnie i nie są surowe… ;-)

Zdarzyło się jednak tak, że trafiły do mnie dwie, dorosłe (1,5 i 2,5 roczne) fretki wychowane na suchej karmie… Drapałam się w głowę jak to zrobić, aby biedaczki przeszły na bardziej odpowiedni dla siebie pokarm?…

Podeszłam do problemu bardzo spokojnie… Codziennie, obok miseczki z suchą karmą, stawiałam drugą miseczkę z mięsem, tak samo przygotowanym jak dla reszty moich dziewczyn… W pierwszych dniach mięso było zjadane, a raczej smakowane sporadycznie (jeden kawałek na dzień), głównie suche znikało… Postanowiłam nie poddawać się i z każdym posiłkiem dostawiałam miseczkę ze świeżą porcją mięsa… Nie przymuszałam „nowych” do mięsa, czasami nęciłam małym kawałkiem, jeśli nie wykazywały zainteresowania, to zostawiałam je w spokoju, a mięso koło miseczki z suchym… W międzyczasie „nowe” nauczyłam jeść jajka przepiórcze, karmiąc je początkowo „z paznokcia” (oblizywały mi palec umoczony w rozbitym i roztrzepanym jajku)…

Z biegiem czasu zaobserwowałam, iż suche znika wolniej, a mięso znika zupełnie…

Czyżby sukces?

Myślę, że tak!… W ciągu 7 tygodni, fretki same przestawiły się na mięso… Suche ewidentnie znikało wolniej, miseczkę uzupełniałam co kilka dni a nie codziennie jak było na początku, odwrotnie z mięsem… Na początku wykładałam kilka kawałków, które później wyrzucałam, a na koniec wykładam już pełną miskę, która była pusta do następnej pory posiłku… ;-)

Ostatecznie, samice przez kolejne 7 miesięcy pobytu u mnie nie jadły w ogóle suchego, a tylko mięso i to z własnej, nieprzymuszonej woli, tak jak pozostałe moje domowniczki… ;-)

Myślę, iż sama NATURA i INSTYNKT zwierząt, podpowiada im, co jest dla nich najlepsze… ;-)

Fretki „suchożerne”, które były pod moją opieką od początku sierpnia 2008 roku (przez okres dwóch miesięcy), jedząc równocześnie mięso i suche zwiększyły swoją wagę od 6 do 12%… Zaznaczam, że był to okres letni!, kiedy fretki raczej tracą na wadze, a nie przybierają… Jedna z 650g wskoczyła na 695g, druga z 800g na 895g… ;-) … I tylko w okresie „przestawiania” otrzymywały karmę suchą wraz z mięsem, później jedynie surowe produkty pochodzenia zwierzęcego… ;-) … Gdy odbierała je właścicielka w kwietniu 2009 roku ważyły 770g mniejsza i 990g większa, ich okrywa włosowa i mięśnie były w o wiele lepszym stanie, oraz znikł, wcześniej widoczny, kamień nazębny… ;-) 

 

Na chwilę obecną, pozostawiam temat otwarty… Wiem, że wiele osób karmi „suchymi trocinami” swoje pociechy, bo tak łatwiej, prościej i wygodniej, ale czy na pewno optymalnie?… Nie podejrzewam, aby każdy z Was zaopatrywał się w drogie i składnikowo, pełnowartościowe karmy frecie, bo tych akurat brakuje na polskim rynku, a wręcz jestem pewna, że większość idzie na kompromis i kupuje karmy, tańsze oraz „zaśmiecane” ryżem, kukurydzą, czy soją lub ziemniakami…

Podsumowując, fretki w większości domach jedzą pokarm trudno strawny i niedostosowany do ich układu pokarmowego, o złamanym zbilansowaniu (gdyż wiele osób stosuje jako dodatek mięso), który może w znaczący sposób wpłynąć na zły stan zdrowia w ich starszym wieku… ;-|

Dlaczego tak się dzieje?… Zwalam to na „wygodnictwo” ludzi i dobry marketing firm sprzedających karmy dla zwierząt (wystarczy zdjęcie fretki na opakowaniu), który szerzy się również na forach tematycznych… Wielu użytkowników takich for bez zastanowienia propaguje wiedzę o żywieniu suchym, w imię „papugowania” po adminach?!… Szczerze?… Nie rozumiem takiego „bumu”!… Oczywiście za chwilę odezwą się przeciwnicy mięsa, wyciągając jego wady, zapominając o zaletach, w porównaniu do karm suchych… Następnie „hodowcy” zaczną udowadniać, że ich fretki chowane na „NAJLEPSZYM” suchym nie są gorsze od tych karmionych dietami „naturalnymi” (gorsze?! z pewnością NIE, ale ich utrzymanie jest tańsze i mniej czasochłonne, a skutki niedorozwoju wagowego, oczywiste!)… A prawda jest taka, że chów „suchożernych mięsożerców” w ostatnim, 10-letnim okresie, tylko jednego pokolenia już zbiera żniwo chorobowe: insulinoma, problemy z nerkami, wątrobą i jelitami!… Mam nadzieję, iż za kilka lat nie okaże się, iż polskie fretki dożywają najwyżej 3-5 lat i to po długim oraz kosztownym leczeniu nerek, pęcherza, jelit, śledziony czy wątroby…  ;-(

Osobiście, także miałam doświadczenie z karmami przetworzonymi, ale mokrymi (popularne kocie puszki mięsne)… Efektem takiej diety komercyjnej był zgon mojej fretki, gdyż jej wątroba i nerki nie wytrzymały dodatkowego obciążenia, jakim była narkoza podczas zabiegu kastracji (fretka miała 4 lata i nigdy wcześniej nie chorowała!)…

Osobiście nie kupiłabym już fretki z „hodowli”, w której samice i młode żywione są nieodpowiednią suchą lub mokrą karmą komercyjną… Ale każdy dokonuje własnych wyborów i mam nadzieje, że czasami myśli o swoich zwierzętach w bardziej perspektywicznym okresie… ;-)

… 

by: Ana

foto: 
1) agrest
2) ferretta.pl
© All rights reserved or Some rights reserved, publikacja powyższych zdjęć wymaga zgody autorów 

literatura:
[1] „Tchórz” Marcin Brzeziński, Jerzy Romanowski, 1997
[2] „Hodowla tchórzy” Maria Bednarz, Andrzej Frindt, 1991
[3] „Fretki: warunki zdrowotne, hodowla, rozpoznanie i leczenie chorób” Maggie Lloyd, 1999
[4] „Biology and diseases of the ferret” Fox JG., 1988, 1998
[5] „Ferret husbandry, medicine, and surgery” John H. Lewington, 2000
[6] „Ferret for dummies” K. Schilling, 2007
[7] „How to read your report” Wellness Inc., 1993
[8] „Practical ferret medicine and surgery for the private practitioner” Finkler M., 1993
[9] „Ferret medicine and surgery” Brown S., 1992, 2001
[10] „Ferret breeding” James McKay, 2006

   

  • admin

    Jak przestawić fretkę z karmy suchej na mięso? Być albo nie być? Oto jest pytanie, na które wielu z hodowców powinno sobie odpowiedzieć ;-)

  • renia

    6,5 letni Fredek… sam „przestawił” się z jedzenia puszkowego Whiskas (jadł wraz z puszkowym i mięso świeże) na mięso z kurczaka, indyka, wołowinę czy łososia. Nowy, 6 miesięczny Tofik od początku gustuje w „świeżynce”. Jednak od czasu do czasu skubnie i suchego, dla fretek.

  • Przedwiosenne odkurzanie tematu o przestawieniu fretki z suchego na mięso z kością… ;-)

  • Seira

    Witaj :) Jakiś czas temu pisałam (omyłkowo) w temacie trująca wątroba szukając u Ciebie porady. Znów przyszłam zawracać Ci głowę…

    Otóż chciałam przestawić Tosię z gotowanego gerberka na surowe krojone. Pierwsze 2 razy zjadła ładnie (podałam udko kurze plus trochę wołowiny), ale następnego dnia strajk :( zaczęłam ją karmić z ręki i było lepiej. Nie chciała jeść kawałków większych niż 0,5×0,5 cm, jedzenie właściwie połykała, nie gryzła. Najchętniej łykała tłuszczyk i skórki. Po kilku tygodniach znów strajk :( praktycznie przestała jeść :( jadła z ręki może łyżeczkę do herbaty dziennie :(

    Zachowanie, futro, temp., w normie. Waga 1300 gr. Fretka 8 miesięcy, niesterylizowana. Jedyne co to przerzedziło się jej futro na brzuchu, ale od razu pojawiły się plamy nowego, rosnącego futra.

    Strajk trwał dobre 3 dni. Zaczęłam jej mielić mięcho blenderem na papkę, do porcji trochę ciepłej wody i zaczęła jeść… z łyżeczki (w porywach zjadała trochę sama). Może to mój błąd (łyżeczka), bo tak karmiłam ją podczas choroby, gdy nie chciała jeść gotowanego gerbera.

    Potem wizyta u weta (Twojego ulubionego)… ;) pobrana krew, wyniki ok.

    Wyszłam na panikarę (faktem jest, ze po stracie 2 ostatnich fret trochę panikuję, ale dziadówa nie jadła praktycznie nic). Dr.B. stwierdza, że fretka grubaśna, żywa, teoretycznie nic jej nie jest, można próbować mięcha z kośćmi. Kupy, które mnie również martwiły (czasem zielonkawe, zawsze o konsystencji hmmm…dżemu :))) są pewnie wynikiem zmiany diety podczas i po chorobie. Dodam, że gdy parę razy udało się, że fretka zjadła naoliwione kawałki mięsa, w kupie znajdowałam 1-2 kawałki w całości.

    Od wczoraj serwuję jej pociete na malutkie kawałki mięso :( udka, wołowina, serca, szyjka kurza)… i znów nie chce jeść ;( Serca w ogóle są bleee, jak wsadziłam do pyszczka kawałek szyji to ładnie pogryzła, ale niepilnowana wynosi w kąt. Od wczoraj łyknęła może z 8 maciupkich kawałków udka i tłuszczyku. Ręce mi już opadają :((((

    Nie wiem może rujka czai się za rogiem? to łysiejące futro na brzuchu, zaczęła też bardzo gugać, ma dziwne akcje… wyżywa się (gryzie), np. na plastikowej rurze lub kuwecie (rozumiem gumowe rzeczy, ale twardy plastik ? :) od jakiegoś czasu ma też manię ocierania się o wszystko kroczem.

    Przepraszam, że tak długo ale chciałam podać jak najwięcej info. Może masz jakiś pomysł jak czorta nakłonić do jedzenia? Czy w ogóle o co jej chodzi?

    Dodam, że niestety mam w domu bardzo ciepło (termostaty padły a sezon grzewczy wiec nie moge nic teraz zrobić poza otwieraniem okien :( Tyle, ze przed chorobą tez było gorąco i jadła super piknie.

  • Hahahaha (to do panikary, dr.B. ma do nich pecha, o mnie miał nawet anegdotkę)… wszystko się zgadza… i tak jak podejrzewasz zaczął się okres rozrodczy (rujkowy), w tym roku wcześniej, bo było ciepło, jeszcze trochę się zatrzyma przez obecne mrozy, ale później ruszy z galopu… ;-)

    Podczas wylinki i rujki fretki potrafią zjeść nawet o połowę mniej, albo wcale, same robią sobie 24h głodówki… W tym okresie dobrze podawać trochę chudsze mięso, w naturze na przedwiośniu też się nie przelewa, i z pewnością dużo mniejsze porcje, także podroby możesz sobie na jakieś 2 tygodnie podarować jeśli nie chce ich jeść, najwyraźniej nie ma braków witaminowych i nie tęskni za nimi… Oczywiście rozpieściłaś fretkę (łyżeczka), zostawiaj jej mniej w większych kawałkach, w sumie na samicę wystarcza teraz jakieś 2-3 kawałki 3x3cm z kością na jeden posiłek… ;-)

    Kolejna rzecz, CIEPŁO, fretka tak jak i człowiek ma większe zapotrzebowanie energetyczne (więcej zje), jak jest zimno, a jak sama piszesz masz gorąco, czyli skutkiem będzie mniejsze zapotrzebowanie na jedzenie… Rosnąca fretka je dużo więcej niż już dorosła, a dorosłe stają się podczas pierwszej rujki…

    Jak widzimy sprzęgło się kilka czynników, które wpływają na ilość jedzenia:
    1. rujka
    2. wylinka
    3. ciepło
    4. dorosłość
    To wszystko równa się „cztery razy mniejszemu” zapotrzebowaniu na jedzonko… ;-)

    „Dżemowe” kupy przy diecie mięsnej są standardem, gdyż mięso zawiera dużo wody i jej nadmiar jest wydalany z kałem, „zielone” nie są standardem, ale gdy fretka jest łapczywa (a z opisu jest), to łapczywość plus popicie wodą krótko po posiłku, daje właśnie efekt „zielonych” kup… Też nic niepokojącego, często wymieniaj wodę na świeżą… ;-)

    1300g to dobry wynik, ma z czego chudnąć, a może stracić aż 40% swojej wagi w najbliższym czasie, standardowo spadają od 100 do 400g… Więc spokojnie bez paniki, wszystko jest w normie…

    Przeczytaj temat „Wielkość dziennej porcji” oraz „Fretka a ruja” i myślę, że wszystko Ci się rozjaśni… ;-)

  • Seira

    Serdecznie dziękuję za tak szybką odpowiedź :) Fretkę a ruję jeszcze doczytam, wielkość porcji dawno przerobiona tylko, że ta czorcica zjada może ze 20 gr dziennie :( No ale nic trochę się uspokoiłam i staram się nie panikować ;) To jej niejedzenie zbiegło się z chorobą, plus fakt, że u poprzednich ogonów karmionych suchym i gotowanym mięsem, w okresie rujki nie zauważałam spadku zapotrzebowania na pokarm… pewnie dlatego, że suche dziadostwo jest mało wartościowe. Stąd moja panika ;) Poczekamy, zobaczymy, będę kontrolować wagę. Wisienki na razie nie widać. Na koniec miesiąca planuję wyjazd do „Dr.Dolittle’a” na wszczepienie implantu.

    Póki co będę się cieszyć, że zołza z namiętnością gryzie mi kostki u rąk, guga i nie gryzie młodego :) Swoją droga to jakiś cud nad Wisłą… z gryzeldy większej niż 3 poprzednie ogony razem wzięte, wychowała się fretka niegryząca dziecka, nawet gołego :) za to moim ciałkiem bydlę nie pogardzi :D Ale grunt, ze młodego nie podjada :) Bożeszzzzz jaki to komfort !;) Latają po mieszkaniu i grandzą a ja zamykam się w kuchni za bramką zrobioną co by fretka nie wychodziła i spokojnie robię obiad, bez wiszenia i stękania syna przy nodze i bez podgryzania przez Tośkę ;) haha
    Dzięki jeszcze raz za odpowiedź.

  • No tak, też trochę mojej winy w tym, że wyraźnie nie napisałam, że dzienna porcja może spaść do 2% wagi ciała… W przypadku Twojej samiczki wyjdzie jakieś 26g mięcha z kością na dzień… ;-)

    I tak jak zauważyłaś spowodowane jest to energetycznością karmy naturalnej w porównaniu do suchej (sucha jest zawsze tak samo energetyczna, a nawet z czasem jej energetyczność spada bo się utlenia i w ten sposób traci na wartościach mineralno-witaminowych i jełczeje w niej dodany tłuszcz)… Tak więc biorąc to pod uwagę i pozostałe czynniki, Twoja fretka zachowuje się całkiem „naturalnie”… ;-)

    Z gryzeldy na miziaka?… Też normalne, młode pchły zachowują się jak oszołomy, z wiekiem bardziej dostojnieją, w rui też zmieniają ulubione ofiary… ;-)